5 lipca 2020

Od Jacksona Do Gabriela

Godzina dwudziesta trzecia, a ja chodzę po domu starając się powstrzymać przemianę, która i tak nastąpi. Zaciskam palce w pięści, jednak to na mało się zdaję, gdyż czuję jak z wewnętrznej strony dłoni cieknie mi krew, która wydostaje się przez rany jakie wyrządziły moje pazury wbijając się w tkankę miękką. Spoglądam przez okno i widzę przesuwające się chmury, które coraz to bardziej odsłaniają talerz księżyca, który jest dla nas widoczny. Pełnia jest wyrazista i wydaje się być bardzo blisko naszej planety, jednak to sprawia, że moje wewnętrzne zwierze chce wydostać się jeszcze bardziej na zewnątrz, a wiem, że niestety długo go w sobie nie utrzymam.
- Słońce, księżyc, prawda... słońce.... księżyc... prawda.. s..słońce..księżyc.. prawda! - z moich ust wydobył się ryk bestii, która coraz bardziej daje o sobie znać. Skierowałem swoje kroki w stronę terrarium, gdzie na przedniej szybie oparłem dłoń, zwieszając głowę w dół i ciężko oddychając. Jednak kiedy mój oddech lekko się uspokoił unosząc wzrok, dostrzegłem jaszczurze oczy, a po chwili moja szczęka sprawiła mi potworny ból, który świadczył o tym, że w mych ustach pojawiają się zęby, które łatwiej przypasować do wendigo niż do wilkołaka. Ból był niemiłosierny, więc padłem na kolana, aby już do końca potwór pożarł moje ciało i wydostał się na zewnątrz, chcąc siać spustoszenie. Teraz nic już nie mogłem na to poradzić Kanima przejęła moje ciało, a ja jedynie, kiedy przemiana się skończyła, stojąc na czterech łapach przejrzałem się w lustrze, jednak gdy stwór zobaczył swoje odbicie od razu zaszarżował w stronę drzwi, więc takim sposobem, głodna śmierci bestia wydostała się do miasta. Teraz to ona zasiewa w ludziach strach. Napotkanie tego stwora zazwyczaj kończy się w dwa sposoby, choć śmierć następuje najczęściej i właśnie dlatego nienawidzę tej mocy. Jaszczurze oczy właśnie wyznaczyły swoją ofiarę, jaką jest młody nastolatek, który nie spodziewa się niczego, gdyż ma w uszach słuchawki, nawet wam śmiało mogę powiedzieć, że słucha Justina Biebera - Sorry.
Eh, może dobrze, że kanima wybrała sobie ten cel?
Nie czekając długo ciało chłopaka padło jak długie na chodnik, który po chwili już zalał się krwią, a spragniona bestia ruszyła do klubu, gdzie o tej porze bawiło się pełno nastolatków, którzy raczej nie zwrócą uwagi na stworzenie siedzące na suficie, które poluje na swoją ofiarę. Proszę was, to tylko nastolatki, które z wielką chęcią chciałby się napić sporej ilości alkoholu i zapomnieć o tej nocy, ale wiecie.. oczywiście coś może pokrzyżować im plany i to będę właśnie ja. Kiedy każdy był zajęty swoimi sprawami, zeskoczyłem na parkiet, gdzie większość ludzi od razu w popłochu zaczęło uciekać, lecz jakiejś liczbie się to nie udało, a pazury czy też kolce z ogona kanimy zaczęły działać cuda, paraliżując ludzi wokół bestii, dzięki czemu potwór, mógł bez sumienia dalej zabijać niewinnych ludzi, lecz po paru minutach na miejscu pojawiła się policja, a ja po prostu stamtąd zniknąłem, wychodząc przez okno. Pragnąłem aby to się w końcu skończyło jednak wiedziałem, że to był dopiero początek..
***
Po kilku godzinach szału, jaki przeżywałem wewnątrz, potwór ruszył w kierunku mojego domu, jednak zobaczył samotnego mężczyznę, stojącego po drugiej stronie ulicy, który bezczelnie się na niego patrzył, jednak jego serce dalej biło równym rytmem, więc zaciekawiona bestia ruszyła w jego stronę i wszystko byłoby pod najwyższą kontrolą jednak, przebiegająca za mężczyzną postać, która zaczęła panicznie wrzeszczeć pokrzyżowała plany, przez co kanima aby mogła gonić kolejną ofiarę zadrapała nieznajomego, a ten po chwili upadł na chodnik sparaliżowany, a bestia pognała za ostatnią zdobyczą tej nocy, tym razem zatapiając w niej zęby.
Niestety po dobrych trzydziestu minutach, nie zastał on już pozostawionego przez siebie człowieka, który powinien leżeć jeszcze dobre kilka godzin bez ruchu. Najwidoczniej postać ta, musiała być nadprzyrodzoną, bądź paraliż zszedł częściowo, a ofiara jakimś sposobem doczłapała się w bezpieczne miejsce. Nie mając już czasu, potwór ruszył w stronę domu, gdzie po wtargnięciu do pomieszczenia zaczął opadać z sił...
Zasnąłem tak więc na panelach w małym korytarzyku, gdyż pełna przemiana zużywa bardzo dużo energii, przez co mam pewność, że jutro nie stanę się tym potworem ponownie, chociaż nie całościowo..
Kiedy już mój organizm zyskał trochę energii, a słońce zaczęło przebijać się przez zasłony, wstałem i ledwo doczłapałem się do łazienki, gdzie oparłem dłonie o umywalkę, spoglądając w lustro. Po dosłownie chwili z moich ust zaczęła wypływać czarna maź, która świadczy o tym, że jeśli nie znajdę szybko właściciela, bestia mnie pochłonie całkowicie...

Gabrel? 
719
Podliczone

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz